Lubimy się czarować i wierzyć w lepsze początki, od jutra, od poniedziałku, od nowego roku. Mija kolejne 365 dni, a my jakby tacy sami. Bez kroku w przód, a może nawet z kolejnymi dwoma w tył.
czwartek, 31 grudnia 2015
środa, 23 grudnia 2015
środa, 9 grudnia 2015
Aniołki w chińskim piekle
Jakie to było piękne. 48 sekund spotkania i karny dla rywalek. Walka na minimalne drgania, spojrzenia i słabości. A w naszej bramce Wysokińska i myśl, że po takiej obronie karnego nic nie jest w stanie tego zepsuć. A jednak...
My uwielbiamy utrudnienia, kochamy trudnych rywali, nie możliwe zwycięstwa i horrory. Paradoksalnie gdy mamy trudną grupę, gramy lepiej. Łatwiej gra nam się z Szwecją niż Kubą czy też Chinami i tak jest z każdą dyscypliną sportową.
W związku z tą zależnością trzeba było się spodziewać ciężkiego meczu. I takim właśnie był z paru przyczyn. Najpierw ta najważniejsza, a często pomijana czyli nasza głowa, nastawienie było złe. Po drugie jesteśmy wolnym zespołem, nasze kontry wyglądają mizernie w porównaniu z większością zespołów, tak jakbyśmy traciły oddech jeszcze przed startem. Po trzecie na pewno nie potrafimy grać w nietypowym ustawieniu, dla nas jest pisana tylko obrona 6-0. Dziwi mnie to, że trenerzy nic z tym nie robią w polskiej piłce ręcznej i nie tylko żeńskiej. Ja gdy widzę wysuniętą obronę, to wiem że grać to my dobrze nie będziemy. Ale to temat na oddzielny post. Po czwarte brak skrzydeł, ataku i zrozumienia. I nie mogę zapomnieć o niestrzelaniu karnych.
Te wszystkie minusy dają ogromny plus dla rywalek. I co z tego, że wygrywamy? Jeśli możemy więcej, mocniej, bardziej. Po słabej grze wygrywamy z zespołami które nie potrafią wykorzystać naszej bezradności. Ale co będzie w dalszej części turnieju, jeśli nie poprawimy tych błędów? Każdy chyba zna już odpowiedź.
My uwielbiamy utrudnienia, kochamy trudnych rywali, nie możliwe zwycięstwa i horrory. Paradoksalnie gdy mamy trudną grupę, gramy lepiej. Łatwiej gra nam się z Szwecją niż Kubą czy też Chinami i tak jest z każdą dyscypliną sportową.
W związku z tą zależnością trzeba było się spodziewać ciężkiego meczu. I takim właśnie był z paru przyczyn. Najpierw ta najważniejsza, a często pomijana czyli nasza głowa, nastawienie było złe. Po drugie jesteśmy wolnym zespołem, nasze kontry wyglądają mizernie w porównaniu z większością zespołów, tak jakbyśmy traciły oddech jeszcze przed startem. Po trzecie na pewno nie potrafimy grać w nietypowym ustawieniu, dla nas jest pisana tylko obrona 6-0. Dziwi mnie to, że trenerzy nic z tym nie robią w polskiej piłce ręcznej i nie tylko żeńskiej. Ja gdy widzę wysuniętą obronę, to wiem że grać to my dobrze nie będziemy. Ale to temat na oddzielny post. Po czwarte brak skrzydeł, ataku i zrozumienia. I nie mogę zapomnieć o niestrzelaniu karnych.
Te wszystkie minusy dają ogromny plus dla rywalek. I co z tego, że wygrywamy? Jeśli możemy więcej, mocniej, bardziej. Po słabej grze wygrywamy z zespołami które nie potrafią wykorzystać naszej bezradności. Ale co będzie w dalszej części turnieju, jeśli nie poprawimy tych błędów? Każdy chyba zna już odpowiedź.
czwartek, 3 grudnia 2015
Subskrybuj:
Posty (Atom)