środa, 6 czerwca 2018

Wytarty frazes!


Rok temu pisałam o śmiesznej „Świętej Wojnie”, dziś chcę nawiązać do tego nic już nie znaczącego frazesu. 
   Moje przemyślenia z przed roku są tak samo aktualne. Sędziowie którzy są wciąż niekonsekwentni, zawodnicy których poziom ogłady jest przerażający i wulgarni, szukający powodu do bójki kibice. Och, jak ta piłka ręczna jest przewidywalna. Ciągle wieje nudą. 
     Dwa miasta, dziesiątki dzielących ich kilometrów, wsparcie setek kibiców a między nimi legenda o Płocko - Kieleckiej, Świętej Wojnie. Wojnie która już dawno temu odarła się ze świętości. Dziś jest tylko słowną walką trybun i brutalną zagrywką zawodników. Teraz zobaczyć możemy ciosy poniżej pasa, darcie koszulek i błazeniarstwo ( by pobudzić swoich kibiców do dopingu, a tych drugich wku***ć ). Wyzwiska to codzienność, unoszenie środkowego palca w kierunku innych kibiców to ta wyświechtana świętość, a brak szacunku dla drugiego człowieka to przywilej. Wsparcie zawodowców na parkiecie nie polega na dodaniu otuchy i pokazywaniu „jestem pomimo wszystko!”. Przyjście na mecz wiąże się z ustawką tuż po nim. Dużą grupą potężnych facetów z pałkami w ręku która podprowadza rywali do autokaru. Kibicowanie to ubliżanie rywalom, deptanie ich barw i wyśmiewanie konfliktów grupowych przeciwnej drużyny. Jedyna oznaka inteligencji i wsparcia przejawia się w wspólnym zaśpiewaniu fragmentu hymnu państwowego. Ale czego ja, młoda i naiwna oczekuję skoro widzę ojca z kilkuletnim dzieckiem na rękach krzyczącego „je**ć, Wisłę je**ć” - jak i vice versa. 
   Przeraża mnie to. Widząc takie krwawe obrazki, zastanawiam się do czego zmierzamy. Zadaje sobie pytanie dlaczego szczypiorniści nie łagodzą konfliktów swoim zachowaniem tylko dolewają oliwy do pieca bijąc kolegę z reprezentacji na parkiecie lub rozcinając mu łuk brwiowy. Dlaczego szerzymy zawiść i wściekłość? Tak jak rok temu pisałam "Nie jestem laską która chodzi na mecze tylko po to by krzyczeć „ Je**ć Kielce je**ć”, czy też „ Pajace”. Jestem często od tego daleka, ale czasami tak bardzo bliska." Ale czasami tak bardzo bliska wcale nie oznacza nienawiści do grobowej deski, czy chęci pobicia rywali. 
     Kibicujemy bo czujemy więź, czasami tak dużą że nawet nie wytłumaczalną. Czujemy więź więc identyfikujemy się ludźmi na parkiecie czy też barwami które unosimy w geście triumfu. Identyfikując się odczuwamy adrenalinę która każe walczyć nam o honor.  Na tym przerwę ten  łańcuch uczuć i skutków, bo można by tak bez końca. Jednak i tak nie dojdziemy do pozytywnych wniosków. 
    W tym roku z bólem serca muszę zaakceptować wyższość Kielczan - gratuluję. W pewnych aspektach takich jak trener, zarząd czy też kibice z sektora G - Płock dał d**y. Trudno, takie przecież jest życie - także, te sportowe. Jako kibic niebiesko - białych mogę tylko mieć nadzieję na poprawę. 
  Chciałabym zaapelować do waszych narządów przypominających wyglądem orzechy włoskie. Zacznijcie być osobami wspierającymi, a nie rozpraszaczami psującymi cały urok tego brutalnego (bądź co bądź) sportu. Zacznijcie szanować siebie na wzajem - nawet w minimalnym stopniu. Stańcie się człowiekiem dla drugiego człowieka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcę z Tobą porozmawiać, napisz coś : )