sobota, 11 marca 2017

Bezkompromisowe Ciało Obce

muzyka, heroina, nadzy na mróz

Historia ta może zacząć się od tak dobrze znanego dawno, dawno temu. Właśnie wtedy po raz pierwszy usłyszałam "A miało być tak pięknie"...

W telewizji jakaś blondyna śpiewała : " ... miało być sto lat!, sto lat!" zespołu którego nazwa nic mi nie mówiła. Wykonanie nie było wybitne, tekst nie zmienił mojego życia jednak jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Cały czas zastanawiałam się kto jest tak cholernie naiwny by wierzyć w sto lat! sto lat!, kto porównuje zaufanie do czarnej świni która w dzień jest w nocy jednak już nie. Tym naiwnym zespołem okazał się happysad śpiewający: " Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty.. Ale miłość - kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze." Uzależniłam się od głupiej naiwności bo przecież : " Kiedyś kupię nóż i powyrzynam wszystkich w koło... ". Pokochałam radośnie-wisielczy nastrój który przez cały czas towarzyszy mi w tej naszej skomplikowanej rzeczywistości.
Od tamtego dawno, dawno temu sporo się zmieniło. Happysad wskrzesił kolejne utwory, zebrane w Ciele Obcym. Od 10 lutego niezmiennie grają mi w słuchawkach. Wierzcie, bądź nie ale to nie była miłość od pierwszego dźwięku, pewnie nawet nie od pięćdziesiątego pierwszego. 
Singiel "Nadzy na mróz" uderzył we mnie z opóźnieniem i od tego nieznacznego opóźnienia cały czas pyta: " jaki będzie nasz świat i czy w ogóle będzie nasz". Potem ta krótka, szybka, dynamiczna "Dłoń" która oplatała mnie nieznacznie mówiąc: "mam doskonały plan na nadchodzący moment". W końcu cała płyta przesłuchana od dechy do dechy. Tak bez wytchnienia, piosenka po piosence. Bo może i happysad daje nam jakieś ułamki sekund przerwy pomiędzy utworami, ale nigdy wystarczająco długie. Są w sam raz aby żyć, ale nie tak jakbyśmy tego chcieli.
Wiem, że zostałam bezczelnie przygnieciona treścią, dynamiką i arogancją. Nie byłam na to gotowa, więc też nie mogłam się zdecydować czy kocham, a może już nienawidzę. Przede wszystkim zastanawiałam się jednak czy czuję. Bo nie ma nic gorszego w muzyce niż niemożność jej czucia. Tak więc nie wiem po którym takcie zaczęłam czuć, nucić i zapamiętywać. Nie wiem czemu "XXM" stało się tym ulubionym: "a ja chcę wino i śpiew, chcę zakochiwać się w przypadkowych przechodniach". Nie mam nawet pojęcia dlaczego tak dobrze mi się jej słucha, skoro jest tak nie wygodna, drapiąca i trudna. Mogłabym powiedzieć, że nie wiem nic i pewnie nikogo by to nie zdziwiło. Jednak jedną rzecz mogę powiedzieć z całkowitą pewnością. Wiem dlaczego niektórym nie pasuje "nowy" happysad, zidentyfikowałam zmianę która sporej części społeczeństwa przeszkadza. 
Happysad nie jest już grupą naiwniaków którzy śpiewają " Na zmianę ufam i wątpię chociaż to takie nie rozsądne". Ciało Obce pokazuje, że skończyła się era kompromisów. Zostało nam tylko jedno, brać to co dają bez większego ale, możemy też wyjść tylnymi drzwiami - sami zdecydujcie. Nie oszukujmy się, kochamy naiwniaków, tych z wielkimi marzeniami co to potrafią pięknie o miłości gadać. To może spróbujemy też pokochać tych pewnych swego, starych wyjadaczy którzy już nie muszą się oszukiwać aby przeżyć? 
"miłość co to takiego
  kochanie
  miłość co to takiego
  zapomniałem" 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcę z Tobą porozmawiać, napisz coś : )