wtorek, 6 października 2015

Rent

Musical który zmienił Broadway, od roku można go zobaczyć w Polsce. W wykonaniu młodych, gniewnych i diabelsko uzdolnionych aktorów.
Czasami nie da się niektórych rzeczy opowiedzieć, wyjaśnić po prostu przekazać. I wtedy uświadamiamy sobie, jak ubogie są słowa. Ja właśnie to czuję teraz. Bo chciałabym Ci opowiedzieć co mnie zachwyciło, wzruszyło i roześmiało ale mam świadomość, że i tak tego nie zrozumiesz.
Ale może zaczniemy od początku, jak zawsze historia zaczęła się niewinnie. Jak przystało na humanistykę razem z klasą wybraliśmy się do Warszawy, teatru Rampa. Nie wiem jak to się stało, że wybraliśmy Rent, może przypadek, ale w nie raczej nie wierzę.
W musicalu tyle się dzieję, że nie masz pojęcia gdzie umieścić wzrok. Która historia najbardziej wciąga, tak zdaje sobie sprawę (z autopsji), że przyciągają ugawę przystojni mężczyźni lub piękne kobiety. Macie prawo zakochać się także w muzyce która stanowi nie odzowny element spektaklu. 
Mnie wzięli całą od samego początku, nie ważne, że paru rzeczy nie zrozumiałam czy czegoś nie słyszałam. Ekipa kupiła mnie autentycznością, integracją z publicznością i entuzjazmem. Do tego stopnia, że prezentem urodzinowym który podarowałem przyjaciółce była ponowna możliwość obejrzenia ukochanego przez nas Rentu. Dwa tygodnie temu po raz drugi zachwyciłyśmy się Angelem i Collinsem. Miałyśmy okazje poczuć smak który towarzyszył nam od pamiętnego pierwszego spektaklu. 
Myślę, że na pewno oglądaliście coś po raz drugi, na przykład film, ba może nawet po raz trzeci, piąty czy dziesiąty. Pamiętacie może co wtedy czuliście? Czy za każdym razem emocje były takie same, czy widzieliście to samo? Czy jednak uczucia się zmieniły, a wy zwróciliście uwagę na coś innego niż za pierwszym razem? Jestem w stanie powiedzieć, że w 95% powiedzieliście - tak ja tak miałam. 
Więc powiem wam, że ze spektaklem w teatrze jest tak samo. Drugi raz nie jest taki sam jak pierwszy, ale to nie znaczy, że jest gorszy. Jestem skłonna powiedzieć, że pod jakimś względem jest nawet lepiej. Zrozumiałam więcej, zobaczyłam więcej i poczułam co innego. 

Moja ukochana scena 

Tym razem nie zostałam wierna tylko i wyłącznie Collinsowi oraz Angelowi. Doceniłam też głównego bohatera Rogera. Wzruszyłam się w innych momentach niż ostatnio i nie doznałam wyzwolenia. 
Rent to historia o młodych ludziach którzy pragną być kochanymi i kochać. Ludziach którzy walczą o przetrwanie każdego dnia, zmagają się z biedą, nie tolerancją i brakiem zrozumienia. Musical ten jest wołaniem o prawo do miłości, bez względu na płeć, wiek, kolor skóry czy stan zdrowia. Spotkamy tam bezdomnych, gejów, lesbijki, transwestytów, prostytutki, narkomanów i ludzi chorych na HIV. Rent to nie jest zwykły i prosty spektakl. To historia która chwyta za serca, albo odrzuca. To przedstawienie które daję nadzieję na lepsze jutro, uświadamia co w życiu powinno być najważniejsze. Pokazuje jak ważna jest przyjaźń, miłość i zrozumienie.
Jeżeli lubisz wyzwania i nie boisz się, że zostaniesz uwięziony na zawsze w szponach tej historii. To kupi bilet w pierwszym rzędzie i poznaj świat ludzi z poddasza, społecznych wyrzutków którzy nie ciągną za światem tylko szukają własnego ja. Uwolnij swoje serce i usłysz głos kogoś odmiennego i wyjątkowego. 
Ps. Za pierwszym razem powiedziałam mamie: "Wiesz co zakochałam się w gejach i transwestycie", a wiecie co jest najgorsze nie czuję się z tym źle. Odsyłam Cię do piosenki "Czas miłości".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcę z Tobą porozmawiać, napisz coś : )